Najbardziej lubię chwile, w których udaje mi się znaleźć związek pomiędzy dwiema niezwiązanymi ze sobą rzeczami, które co gorsza dotychczas pozostawały bezużyteczne. Odkryć nić porozumienia pomiędzy przedmiotami zupełnie odległymi jeśli chodzi o zastosowanie czasami jest naprawdę łatwo. A efekt bywa zupełnie przyjemny dla oka. No i znika to denerwujące uczucie, że coś gdzieś zalega bezcelowo.



Ps. Ta lampa jest młodszą (mniejszą) siostrą swego pierwowzoru, który szczerze mówiąc prezentował się lepiej. W poprzedniej odsłonie lampki choinkowe były umieszczone w sporym gąsiorze do robienia wina. Niestety jeden niefortunny kopniak przekreślił karierę tamtej lampy. Mam jednak wrażenie, że do owej wersji powrócę, bo zwyczajnie była dużo bardziej widowiskowa. Jak tylko powstanie – nie omieszkam o tym poinformować.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…