Monthly Archives: Wrzesień 2012

projekt #18

Z tym projektem jestem spóźniona o całą długość wakacji. Rzecz dotyczy oldschoolowych foteli tarasowych. Jeszcze wiosną wzięłam się za ich renowację, licząc na beztroskie wylegiwanie się na nich latem, ale ciągle coś stawało mi na drodze i skończyłam je dopiero w tym tygodniu. Rychło w czas, życie toczące się przez ostatnie miesiące na świeżym powietrzu, trzeba z powrotem zamknąć w domu. W tzw. międzyczasie dwa razy zepsuła mi się maszyna do szycia, to usprawiedliwia nieco moją opieszałość. Zaczęło się od starych stelaży z porwaną i zapleśniałą gąbką. Stelaże odświeżyłam, a gąbkowe poszycie zrobiłam od podstaw własnoręcznie. Wykończenie wprawdzie pozostawia wiele do życzenia, ale najważniejsze, że fotele są bardzo wygodne i wyglądają świetnie. A wystarczyło kupić piankę tapicerską, dociąć na odpowiedni wymiar, a następnie upolować materiały i uszyć z nich pokrowce. Na zdjęciach tego nie widać, ale pokrowce są na rzepy (i to jeszcze dobrane kolorystycznie do materiałów, ha!). Jestem bardzo zadowolona z efektu i już nie mogę się doczekać następnego lata, żeby na całego z tych foteli korzystać. Chociaż swoją drogą w salonie też wyglądają fajnie… Tym samym mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego nie warto kupować nowych (i wcale nie fajnych) mebli ogrodowych w popularnych marketach, a warto poszperać w piwnicy i przywrócić do życia stare dobre (i wcale fajne) fotele.

Reklama
Otagowane , , , , , ,

obiekt #128

Uwielbiam neony. Wcale więc nie dziwi, że te lampy mnie kompletnie zauroczyły. Minimalne użycie środków, a powstał przedmiot o mocnej, charakterystycznej sylwetce. Wygląda pięknie. I jak słusznie już ktoś zauważył, przywodzi na myśl wiązkę światła sfotografowaną na długim czasie naświetlania. Oczywiście taka lampa to bardziej trójwymiarowy świetlny obraz zawieszony w przestrzeni, niż źródło konkretnego światła, precyzyjnej operacji przy tym rzecz jasna nie przeprowadzimy. ;)  Ale wrażenie robi niesamowite.

Via: http://www.buyonmagazine.com/blog/stream-light-collection-miguel-flores-soeiro

Otagowane , ,

obiekt #127

Zawsze lubiłam prostotę, ale ostatnio idę w kierunku estetyki ‚maksymalnie minimalistycznej’ i najbardziej podobają mi się rzeczy wręcz ascetyczne, bo nie tylko oszczędne w formie, ale też w stonowanej kolorystyce, najchętniej białej/czarnej. Nie inaczej mogłabym opisać poniższą lampę – prosta, pozbawiona zbędnych detali forma. Za tym powściągliwym, nieprzekombinowanym kształtem idzie jednak konkretna funkcja przedmiotu. Jak widać na załączonym obrazku (drugie zdjęcie), lampa znakomicie nam posłuży jeśli zechcemy rozsiąść się w fotelu z książką albo gazetą. Poza tym robi całkiem niezły klimat, niby trzy czarne patyki, w tym jeden ze świecącą końcówką, ale jednak, wygląda przednio. A więc znowu: mniej znaczy więcej.

Via: http://www.castordesign.ca/#/lighting/axis-light

Otagowane ,

obiekt #126

Ciągle wpadają mi w oko jakieś ścienne zegary, a właśnie do mnie dotarło, że nie mam w domu żadnego. Może podświadomie robię taki mały rekonesans przed zakupem, stąd ta częsta obecność najróżniejszej maści czasomierzy na blogu. No i właśnie kolejny niezwykle przypadł mi do gustu. Zegar, który składa się tylko z tego co niezbędne, ze wskazówek. I mimo, że wyeliminowano wszelkie ozdobniki, zegar jest bardzo dekoracyjny. Że tak powiem, co chwila dzieje się na nim coś nowego. Nie wiem czy to tylko moja wyobraźnia, czy taki był zamysł autora, ale ‚dwadzieścia po siódmej’ to jak nic pyszczek myszy, a ‚za dwadzieścia ósma’ to bankowo mikrofon.

Via: http://www.yenwentseng.com/index.php?/projects/big-hands-clock/

Otagowane

obiekt #125

Betonowy ekspres do kawy? Czemu nie! Beton to bardzo ciekawy i jak się okazuje uniwersalny materiał. Shmuel Linski zaprojektował z tego tworzywa maszynę do kawy. Ideą jaka mu przyświecała był minimalizm, zarówno jeśli chodzi o formę, jak i funkcje urządzenia. Bryła jest bardzo prosta, podobnie jak zakres możliwości ekspresu – robi tylko espresso. I to właśnie niezmiernie mi się podoba. Uproszczenie wszystkiego do niezbędnego minimum. Wielofunkcyjne, rozbudowane kombajny do kawy to rzecz nadmiernie skomplikowana dla kogoś kto przedkłada smolistą małą czarną nad wszelkie fikuśne kawy. Widziałabym ten ekspres w swojej kuchni.

Via: http://www.linskidesign.com/picture-gallery.php

Otagowane , ,

obiekt #124

Wedle definicji obiekt to między innymi:  «budynek lub zespół budynków; też: urządzenia terenowe». I dzisiaj właśnie tego rodzaju obiekt chciałabym przedstawić. Kawiarnię. A ściślej pop-up café, czyli kawiarnię tymczasową, która pojawiła się w Londynie. To ostatnio często spotykana inicjatywa działająca na zasadzie ‚pojawiam się i znikam’, mająca przykuć uwagę konsumentów. Polega na niespodziewanym otwarciu jakiegoś lokalu (najczęściej sklepu), a po jakimś czasie zamknięciu tegoż. Ten rodzaj działalności nie tylko ma na celu zrobienie pozytywnego zamieszania, może stanowić też swego rodzaju wypełniacz niezagospodarowanej w danym momencie przestrzeni. The Movement Café powstała w Greenwich i rzecz jasna jej czas jest policzony. Ale jaki piękny będzie to czas! Spójrzcie na zdjęcia.

Via: http://www.contemporist.com/2012/09/10/mvmnt-cafe-by-morag-myerscough/

Otagowane ,

obiekt #123

Ładne lampy znajdą miejsce nie tylko we wnętrzach, rozświetlać mogą także przydomowe podjazdy. Te poniższe szczególnie przypadły mi do gustu ze względu na formę, zupełnie nie przypominają standardowego ogródkowego oświetlenia w stylu latarenek. I całe szczęście. Proste, żeby nie powiedzieć minimalistyczne, z możliwością regulacji kąta padania światła, czyli ładne i praktyczne. Spójrzcie na trzecie zdjęcie. Sposób rozmieszczenia prostokątnych okien pięknie nawiązuje do kształtu lamp, czy może raczej – sześciany tworzące bryłę lamp pięknie powtarzają rytm rozmieszczenia okien. Genialne!

Via: http://www.vibia.com/en/articles/show/id/460010

Otagowane , ,

obiekt #122

Ostatnio często wracam myślami do czasów dzieciństwa. To chyba znaczy że jestem już naprawdę stara, bo dopiero co z rozrzewnieniem myślałam o liceum, a w tej chwili cofam się z łezką w oku aż do czasów przedszkola. Ale sentyment dotyczy tylko samych czasów, bo przedszkola nie znosiłam. Może to dlatego, że człowiek w tym wieku jest bardzo kreatywny i ma głowę pełną pomysłów, dzięki czemu rodzi się wówczas mnóstwo doskonałych koncepcji z serii DIY. Niewiele potrzeba, żeby świetnie się bawić. Kilka dni temu przypomniało mi się, jak mając lat kilka skonstruowałam pociąg z pudełek po zapałkach, łącząc ‚wagony’ klipsami mojej mamy. Piękne czasy. Zamiłowanie do takich zabaw zostało mi do dziś, no może niekoniecznie buduję pociągi, ale jednak coś tam majstruję. Po tym przydługim wstępie nie mającym wcale aż tak wiele wspólnego z dzisiejszym obiektem przejdę może do sedna. Znalazłam kolejne interesujące dziecięce akcesoria, mogące doskonale służyć do zabawy. Fikuśne kolorowe formy wykonane z lekkiej i trwałej pianki będą się nadawały do najprzeróżniejszych celów. Wyglądają naprawdę mega wesoło i zachęcają do popuszczenia wodzów fantazji. Będąc w wieku przedszkolnym nie pogardziłabym takim gadżetem.

Via: http://www.flipforkids.com/home.html

Otagowane

obiekt #121

Na te pufy zwróciłam uwagę już jakiś czas temu, ale wtedy nie udało mi się ustalić ich pochodzenia. Na szczęście w końcu dotarłam do źródła i bardzo się z tego cieszę. Bo znowu wydaje mi się, że oto znalazłam pufy idealne. Bardzo lubię połączenie bieli i czerni, no i geometryczne wzory. Zygzak (albo chevron), wygląda fantastycznie na tych wielkich poduchach. Przepadam za takimi charakternymi dodatkami, wprowadzającymi dynamikę we wnętrzu. Można pewnie pomyśleć – ‚pfff, pufy, też mi coś, na co to komu’. A właśnie ja mam zgoła inną opinię, to jest rzecz bardzo uniwersalna. Już mam w głowie kilkanaście pomysłów jak je wykorzystać. I każda koncepcja po prostu łeb urywa! Niekoniecznie dlatego, że jestem taka pomysłowa, po prostu te pufy rządzą, jak to się mówi. ;)

Via: http://www.westelm.com/products/zig-zag-floor-pouf-b867/?cm_src=AutoRel&bnrid=3917930&cm_ven=AfCmtyCont&cm_cat=Reward&Style=&cm_pla=GAN&cm_ite=Std

Otagowane , ,

obiekt #120

Oprócz ładnych przedmiotów lubię dalekie podróże i egzotyczną kuchnię. Kto odwiedził Azję wie, że uliczni sprzedawcy jedzenia są stałym elementem tamtejszego krajobrazu, a lokalne smakołyki serwowane są z najróżniejszych mobilnych garkuchni. Jest to obrazek nie pozbawiony uroku i muszę przyznać, że za nim tęsknię. I oto mamy projekt z rodzaju „zrób to sam”, zakładający zbudowanie własnej kuchni na dwóch kółkach. Żałuję, że sezon sprzyjający przebywaniu na świeżym powietrzu powoli dobiega końca, bo perspektywa gotowania pod gołym niebem wydaje mi się niezwykle interesująca. Można rzecz jasna rozpalić grilla albo ognisko, ale to w niczym nie przypomina atmosfery azjatyckiej ulicy. Żaden z dalekowschodnich ulicznych kucharzy nie dysponuje oczywiście sprzętem podobnym do poniższego, a raczej rozklekotanym rowerem przerobionym na jeżdżącą budkę, ale mniejsza z tym, chodzi o zabawę. I ja taką zabawę z chęcią podejmę. Na stronie projektantki jest plik pdf. z instrukcją złożenia takiej mobilnej kuchni. Która, jakże by inaczej, jest ładna. Kuchnia, nie instrukcja.

Via: http://www.studiomama.com/outdoorkitchen.html

Otagowane , , ,
%d blogerów lubi to: