Na początek podkład muzyczny do dzisiejszego projektu:
Od dzisiaj zaczynam myśleć, że powinnam była zostać tapicerem! Nie mam jednak pewności, czy to ja jestem taka zdolna, czy to ten zszywacz Boscha. ;) W ostatnim tygodniu testowałam to sprytne urządzenie i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z efektów naszej współpracy, która była bezproblemowa, a przy tym owocna. Okazuje się po raz kolejny, że niezwykle łatwo zamienić coś brzydkiego w coś ładnego. I szybko. I tanio. Historia pokrótce przedstawia się tak. Otóż był sobie puf. Mebel praktyczny, bo mobilny, a ponadto w środku można coś przechowywać. Do tego dodajcie moją słabość do tego typu siedzisk. Niby wszystko fajnie. Ale ten jego kolor… Najdelikatniej rzecz ujmując – nietwarzowy. ;) Wiem, na tym się siada, ale zgniłkowate oblicze tego skądinąd niezłego mebla doprowadzało mnie do rozpaczy. Do wczoraj! Rach ciach i puf jest po prostu śliczny. No i mam kolejny mocny graficzny akcent, zresztą znowu w kuchni. Pierwszy rzut oka nań wygenerował takie skojarzenie:
Grzyb z Super Mario. :D
A teraz zapraszam na fotograficzną dokumentację tej cudownej przemiany.