Powoli zaczynają się te szarobure wieczory, które trzeba sobie jakoś zagospodarować z braku możliwości wyjścia z domu i delektowania się pogodą. Szachy, szydełkowanie, orgiami? To ostatnie wyjątkowo mi ostatnio zawróciło w głowie, więc dzisiaj wzdycham do składanych papierowych lamp. Doskonała alternatywa dla znanych wszystkim papierowych lamp-kul, taka ich wersja 2.0. I w odróżnieniu od tego wszędobylskiego pierwowzoru mocną stroną tej wersji jest finezja i wdzięk. ;) Przepiękny pomysł, misterne wykonanie, efekt końcowy miód malina. Prosto i subtelnie, ale jednak z przytupem.