Po ostatnim wyplataniu abażuru lampy zostało mi sporo muliny. Wystarczył moment i już wiedziałam jak ją spożytkuję. Inspirację zawdzięczam Styledigger. :) Wprawdzie w przypadku realizacji tego projektu nie posiłkowałam się zdobyczami ze strychu, ani nie próbowałam odgruzować garażu, ale sam pomysł jest tak retro, że musiałam go wykopać z zakurzonego kąta własnej głowy. A wręcz konieczne było googlowanie, bo za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć jak się robi chevron, czyli wzór w multiplikowaną literę `V`. Ostatni raz robiłam podobne rzeczy na początku liceum, o ile dobrze pamiętam. Tak więc znowu z muliny coś wyplotłam, tym razem tzw. bransoletki przyjaźni. Ale ale, zastosowanie znajdą też jako zakładki do książek. Najgorsze jest to, że nie mogę przestać robić, ciągle przychodzą mi do głowy nowe kombinacje kolorystyczne. A tak między nami, to mam przeczucie, że mulinowa wielokolorowa biżuteria zarządzi w zbliżającym się sezonie letnim. Bądźcie czujni!